Zainspirowana ostatnimi postami na temat tego, czy kobieta po ślubie nie powinna pracować - zechciałam napisać na ten temat swoje własne przemyślenia.
Od dawna przecież wiadomo, że miejsce kobiety jest w kuchni, a mężczyzny w pracy i nie powinno się to nigdy zmieniać. Tak było zawsze i zawsze powinno tak zostać.
Dobrze, a teraz skończ się z tego śmiać i czytaj dalej.
Wspominając dawne, wcale nie zawsze tak piękne czasy, role obu płci były z góry zaplanowane z racji przystosowania się w sposób naturalny. Kobiety zostawały przy ognisku - mężczyzna szedł polować. On przynosił jedzenie do domu, ona je obrabiała jedli razem po czym szli najpewniej spłodzić kolejne potomstwo.
Z biegiem lat, ludzie zaczęli żyć bardziej kulturalniej.
Najpierw mężczyzna prosił o rękę rodziców swojej samicy, a po uzyskanej zgodzie brali ślub po czym poszedł znowu "polować" przynosił do domu, ona obrabiała zdobycz i po posiłku, szli spładzać kolejne potomstwo.
Z czasem jednak kobiety zorientowały się, jedna po drugiej, że takie życie niekoniecznie ją uszczęśliwia. Może i chciałaby jakiś tam ślub, może nawet dziecko, ale nie chciałaby rezygnować z siebie i przede wszystkim - zacząć być traktowana jako ktoś więcej niż tylko rodzicielka dzieci.
Lata mijały, a nasze mózgi się rozwijały. Zaczęliśmy w końcu dostrzegać jak wiele wad miały stare systemy. W dzisiejszym układzie widzimy ten sposób działania jako coś bezwzględnie złego i godne pogardy. Wcale tak być nie musi.
Zatem negować patriarchat czy też nie?
Widzisz, nie wszystko jest białe lub czarne - pomiędzy nimi jest wiele odcieni szarości - wręcz dla każdego inny.
Jeśli mam być szczera, to wierzę, że ten układ ma również i swoje plusy. Nie są to jednak te same, które widziałyby moje babcie czy prababcie.
Wierzę, że kobieta może pozostać w domu a mężczyzna mógłby być jedynym żywicielem rodziny.
Aby tak się stało, potrzeba by tylko dopracować parę nieznacznych szczegółów i proszę bardzo - mamy układ idealny.
Jakie reguły musiałby spełnić mój mężczyzna abym mogła zgodzić się na układ - ja w domu, on w pracy? Oto one:
1) Musiałby by zostać miliarderem.
Nie żartuję.
Jeśli mężczyzna zarabia jedynie tyle, aby mógł spłacić ratę mieszkania, trochę żywności z marketu i ewentualnie na 25 letnie auto (nie retro, zwyczajnie - stary gruchot) to trzeba sprawy wziąć w swoje ręce i zarobić swoje, aby móc żyć, nie tylko egzystować od pierwszego do pierwszego. Takie życie mnie nie interesuje. Jeśli chciałby taki pan, abym nie pracowała znaczy, że jest w stanie spełnić każdą moją zachciankę od nowej sukienki po jacht - zapewnić mi finansowo taki styl życia, o jakim marzę, nie mniej. Inaczej widocznie muszę zarabiać sama aby to mieć. A wtedy " kochanie, dzisiaj ty gotujesz obiad, ja wracam późno."
2) Musiałby żyć dłużej ode mnie.
Jeśli miałabym nie pracować i całe życie żyć z wypłaty innej osoby, to mężczyzna taki musiałby mi zagwarantować, że będzie mnie utrzymywał do KOŃCA MOJEGO ŻYCIA - nie tylko do mojej pięćdziesiątki. A co z resztą? Mam iść żebrać? czy nagle po 30 latach szukać sobie " jakieś pracy" bo facet sobie zszedł z tego świata, i nie karmi mnie już więcej?
Jeśli jesteś w stanie zagwarantować mi swoje życie ponad życie moje, ale nadal na powyższym z nr 1 poziomie to idziemy dalej do punktu nr. 3:
3) Nie mógłby ode mnie odejść.
Tak, dokładnie tak jak to widzisz.
Nie mógłbyś odejść ode mnie w żaden sposób, choćbyś był najnieszczęśliwszym człowiekiem na ziemi - skoro zechciałeś mieć żonę tylko w domu. Problem w tym, że i ja bym od ciebie odejść też nie mogła - oraz ostatni punkt:
4) To ja musiałabym w sposób naturalny, od urodzenia nie mieć żadnych ambicji. I zawsze powinien mnie szanować tak samo jak przed ślubem, a nie przestać tylko dlatego, że zostałam w domu i poświęciłam się rodzinie. Każda praca zasługuje na szacunek - zatem praca pani domu także.
Zanim mnie niektóre kobiety zagryzą za to co napisałam, od razu uprzedzę:
Nie uważam wcale, aby każdy z nas miał ogromne ambicje w życiu. Dla wielu kobiet, proste, spokojne życie jest czymś o czym marzą. Nie powinno się zatem negować czyiś marzeń, choćby bardzo różniły się od naszych. Ambicja również nie jest zarezerwowana dla jakiś "lepszych" co czasem próbuje się nam wmówić poprzez media. To nieprawda, ale wątek ten rozszerzę kiedy indziej.
Wracając do tematu, jeśli szukasz żony, którą chcesz zatrzymać sobie w domu powinieneś w skrócie:
A) być potwornie nadziany
B) żyć dłużej od kobiety w zdrowiu, oczywiście
C) nigdy nie mógłbyś się z nią rozstać z jakiegokolwiek powodu
D) kobieta ta musiałaby nie mieć ambicji rozwoju osobistego i karierowego
ponieważ każda kobieta, która tego pragnie, a pozostawi się ją bez takiej możliwości będzie w związku nieszczęśliwa. Zakładam, że nie chciałbyś mieć nieszczęśliwej żony.
Mało który mężczyzna z ręką na sercu, mógłby spełnić takie wymogi. Dla mnie to jak Utopia. Może i idealne - ale niemalże nie do wykonania.
Dlatego, kiedy czytam: " Nie pracuję, bo partner mi nie pozwala."
Mam wrażenie wtedy, że miejsce kobiety rzeczywiście jest w kuchni, gdzie ugotuje sobie pyszne danie, łazience, gdzie zrobi sobie spa, ale szczególnie w piwnicy, gdzie będzie mogła ukryć zwłoki męża za takie teorie.
Pozdrawiam ,
Strażniczka M.
Zapraszam Cię na stronę Strażniczki: kliknij tutaj
a także do Klubu Strażniczki: tutaj
Bardzo fajnie napisane i trafnie ujęte. Ambicja - to jest tutaj hasło-klucz. Patrzę na kwestię kobiety niepracującej trochę inaczej. Jeśli miałabym takiego potwornie bogatego faceta, że mogłabym nie pracować, to czas wolny spędzany w domu tak czy inaczej przeznaczyłabym na rozwijanie siebie. W końcu miałabym czas na naukę języków obcych, na czytanie książek, doskonalenie rękodzieła... Jest tyle ciekawych zajęć, tyle hobby, którymi można produktywnie zapełnić czas, że "siedzenie w domu" naprawdę nie musi się wiązać tylko z praniem, gotowaniem i sprzątaniem. :)
OdpowiedzUsuńOdnośnie punktu 2.: kwestię dłuższego życia mężczyzny może rozwiązać dobra polisa na życie.
Tutaj nie chodzi o polisę tylko fakt, że najczęściej oczekujący "kury domowej" mężczyzna nie zostawia swojej kobiety po śmierci z polisą, z zabezpieczeniem. Co gorsza - zauważ, że najczęściej w wyniku śmierci - wdowy z dziećmi mają gorszą sytuację finansową poprzez braku właśnie zabezpieczeń. A najgorsze często jest to, że taka kobieta zostaje nie tylko z dzieckiem, bez pracy ( po co masz pracować, skoro ja zarabiam dobrze i utrzymuję rodzinę) ale zostawia się ją z długiem!
OdpowiedzUsuńTo dopiero nieszczęście - zostać wdową, bez pracy, bez kwalifikacji czy doświadczenia zawodowego a w dodatku z kredytem na mieszkanie czy na cokolwiek innego. Taki typowy mężczyzna przecież nie ubezpiecza swojej rodziny, myślimy o tym, dopiero kiedy zazwyczaj jest już za późno. Na szczęście takie skrajności nie zdarzają się jak te wyżej wymienione, ale jednak może się tak wydarzyć, a wtedy co?