Chętnie opowiem Ci historię pewnej miłości...

Czy jesteś ciekawy jak to jest, że niektóre kobiety trafiają na bardzo złych partnerów i na dodatek, bardzo chcą przy nich być?
Zatem zapraszam do dalszego czytania...
Dzieje się tak z powodu sposobu wychowywania w wiecznym poczuciu winy oraz niedowartościowywania się już w młodym wieku. Później zazwyczaj jest już tylko gorzej - pierwsze kosze o przystojnych chłopaków, pierwsze wyśmiewanie z powodu wyglądu. Potem to już z górki - zbyt szybka decyzja o pierwszym stosunku ( skoro się już jakiś znalazł, co mnie chciał to trzeba go zatrzymać za WSZELKĄ CENĘ - nawet własnej godności) potem zerwania, zbyt szybkie chęci znalezienia sobie "zastępcy" i kolejnego i kolejnego i tak poprzez nieudane związki tracimy wszelką nadzieję, że kiedyś w końcu uda się nam znaleźć kogokolwiek. Wtedy zjawia się on. Na pierwszy rzut przeciętny mężczyzna, który testuje nasze granice. Wtedy przesuwamy je o parę centymetrów, aby nasz wymarzony pan mógł się w nich zmieścić. Trochę mu ciasno - więc kolejna decyzja - przesuwamy jeszcze mocniej.
Pierwsze wyzwisko - tolerujemy - wszak, podobno to miał być żart, tylko jakoś taki mało śmieszny.
Pierwszy krzyk - tłumaczymy sobie, że przecież był wkurzony, że właściwie to zasłużone to było.
Pierwsza próba uderzenia - złość miesza się ze strachem. Zapala się czerwona lampka - ale zaraz gaśnie pod przykrywką strachu, że przecież po tylu latach... Kto nas teraz zechce? Nie jest to dobry czas na zerwanie a poza tym - przecież to nie tak miało być. Miał być piękny ślub, dzieci... Jeszcze się wszystko ułoży.
Teraz powstaje przerwa - przeplatają się czułe słówka, jakiś lepszy seks, może nawet wyjście. Doczekane przeprosiny, obiecanie, że to tylko stres w pracy. On nadal wierzy, że będzie jeszcze lepiej. Jego entuzjazm nam się udziela. Wszak, wcześniej bywało lepiej, czemu by miało tak nie być jeszcze raz? Te kwiaty naprawdę dla mnie?
Pierwsze uderzenie. Wstyd, strach, bezradność. Wychodzi z domu. Chcemy uciec, zniknąć, ale nagle orientujemy się, że nie mamy nikogo, kto mógłby nam pomóc. Dawni przyjaciele gdzieś poznikali, po tym jak się zaczęliśmy z kimś spotykać. Rodzina? Lepiej nie opowiadać, co się zaczęło w domu. Rodzice są tacy dumni z zięcia, że nigdy by nie uwierzyli.
Drugie uderzenie. płacz, chęć ucieczki, poprawy. Dochodzi szantaż. Strach, bezradność. Mocny makijaż i ciemne okulary są naszymi najlepszymi przyjaciółmi. Nie ma wyjścia - skoro nie pracujesz, nie masz się za co utrzymać. Mamy całkowity zakaz samodzielnego działania. Wychodzi decyzja - teraz albo nigdy. Lepiej chyba nigdy. Może się jeszcze ułoży... Dzwoni telefon - przyjaciółka pyta się co się dzieje. Widzi, czuje i wie, że coś jest nie tak. Prosi o spotkanie. Zgadzamy się, ale już w tajemnicy. Po cichu. Te poczucie, ze się dowie, że znów ukarze. Przyjaciółka obiecuje pomóc. Pakujemy się, gdy nie ma go w domu szybko, bez namysłu. Pamiątki, zdjęcia, rzeczy najważniejsze. I wyjście po raz ostatni bez oglądania się.
Nie tak to miało wyglądać, ale tak się musi zakończyć. Ostateczne zamknięcie drzwi i zamknięcie rozdziału.
Pamiętaj - na przemoc domową nie można się zgadzać. Ustalenie swoich granic to podstawa i nigdy, żaden szanujący Cię mężczyzna nie poprosi Cię o to. On je uszanuje i pozwoli Ci być Sobą. Musisz zacząć wierzyć, że są dobrzy mężczyźni na tym świecie. Nie musisz się zgadzać na co, czego nie chcesz! Bez względu na to, co usłyszałaś wcześniej na ten temat - to nie jest tak, że musisz się na wszystko zgadzać, aby być w "udanym związku". Będziesz żyła jedynie w iluzji "udanego związku" a tak być nie musi.
Pamiętaj, aby najpierw żyć własnym życiem a dopiero potem z kimś. Nie żyje się dla innych a potem dla siebie - żyjesz przede wszystkim dla siebie a potem dla innych.
Jeśli podobało Ci się to co przeczytałaś, daj znać w komentarzu. Jeśli chcesz- udostępnij proszę
tekst dalej - kto wie, może uratujesz jedną z nas przed takim właśnie związkiem, zanim się rozwinie?
Pozdrawiam,
Strażniczka M.
Zapraszam Cię również na stronę FB Strażniczki Miłości: tutaj
A także do Klubu: tutaj
Na Twitterze: tutaj
I na Instagrama: tutaj
Czy jesteś ciekawy jak to jest, że niektóre kobiety trafiają na bardzo złych partnerów i na dodatek, bardzo chcą przy nich być?
Zatem zapraszam do dalszego czytania...
Dzieje się tak z powodu sposobu wychowywania w wiecznym poczuciu winy oraz niedowartościowywania się już w młodym wieku. Później zazwyczaj jest już tylko gorzej - pierwsze kosze o przystojnych chłopaków, pierwsze wyśmiewanie z powodu wyglądu. Potem to już z górki - zbyt szybka decyzja o pierwszym stosunku ( skoro się już jakiś znalazł, co mnie chciał to trzeba go zatrzymać za WSZELKĄ CENĘ - nawet własnej godności) potem zerwania, zbyt szybkie chęci znalezienia sobie "zastępcy" i kolejnego i kolejnego i tak poprzez nieudane związki tracimy wszelką nadzieję, że kiedyś w końcu uda się nam znaleźć kogokolwiek. Wtedy zjawia się on. Na pierwszy rzut przeciętny mężczyzna, który testuje nasze granice. Wtedy przesuwamy je o parę centymetrów, aby nasz wymarzony pan mógł się w nich zmieścić. Trochę mu ciasno - więc kolejna decyzja - przesuwamy jeszcze mocniej.
Pierwsze wyzwisko - tolerujemy - wszak, podobno to miał być żart, tylko jakoś taki mało śmieszny.
Pierwszy krzyk - tłumaczymy sobie, że przecież był wkurzony, że właściwie to zasłużone to było.
Pierwsza próba uderzenia - złość miesza się ze strachem. Zapala się czerwona lampka - ale zaraz gaśnie pod przykrywką strachu, że przecież po tylu latach... Kto nas teraz zechce? Nie jest to dobry czas na zerwanie a poza tym - przecież to nie tak miało być. Miał być piękny ślub, dzieci... Jeszcze się wszystko ułoży.
Teraz powstaje przerwa - przeplatają się czułe słówka, jakiś lepszy seks, może nawet wyjście. Doczekane przeprosiny, obiecanie, że to tylko stres w pracy. On nadal wierzy, że będzie jeszcze lepiej. Jego entuzjazm nam się udziela. Wszak, wcześniej bywało lepiej, czemu by miało tak nie być jeszcze raz? Te kwiaty naprawdę dla mnie?
Pierwsze uderzenie. Wstyd, strach, bezradność. Wychodzi z domu. Chcemy uciec, zniknąć, ale nagle orientujemy się, że nie mamy nikogo, kto mógłby nam pomóc. Dawni przyjaciele gdzieś poznikali, po tym jak się zaczęliśmy z kimś spotykać. Rodzina? Lepiej nie opowiadać, co się zaczęło w domu. Rodzice są tacy dumni z zięcia, że nigdy by nie uwierzyli.
Drugie uderzenie. płacz, chęć ucieczki, poprawy. Dochodzi szantaż. Strach, bezradność. Mocny makijaż i ciemne okulary są naszymi najlepszymi przyjaciółmi. Nie ma wyjścia - skoro nie pracujesz, nie masz się za co utrzymać. Mamy całkowity zakaz samodzielnego działania. Wychodzi decyzja - teraz albo nigdy. Lepiej chyba nigdy. Może się jeszcze ułoży... Dzwoni telefon - przyjaciółka pyta się co się dzieje. Widzi, czuje i wie, że coś jest nie tak. Prosi o spotkanie. Zgadzamy się, ale już w tajemnicy. Po cichu. Te poczucie, ze się dowie, że znów ukarze. Przyjaciółka obiecuje pomóc. Pakujemy się, gdy nie ma go w domu szybko, bez namysłu. Pamiątki, zdjęcia, rzeczy najważniejsze. I wyjście po raz ostatni bez oglądania się.
Nie tak to miało wyglądać, ale tak się musi zakończyć. Ostateczne zamknięcie drzwi i zamknięcie rozdziału.
Pamiętaj - na przemoc domową nie można się zgadzać. Ustalenie swoich granic to podstawa i nigdy, żaden szanujący Cię mężczyzna nie poprosi Cię o to. On je uszanuje i pozwoli Ci być Sobą. Musisz zacząć wierzyć, że są dobrzy mężczyźni na tym świecie. Nie musisz się zgadzać na co, czego nie chcesz! Bez względu na to, co usłyszałaś wcześniej na ten temat - to nie jest tak, że musisz się na wszystko zgadzać, aby być w "udanym związku". Będziesz żyła jedynie w iluzji "udanego związku" a tak być nie musi.
Pamiętaj, aby najpierw żyć własnym życiem a dopiero potem z kimś. Nie żyje się dla innych a potem dla siebie - żyjesz przede wszystkim dla siebie a potem dla innych.
Jeśli podobało Ci się to co przeczytałaś, daj znać w komentarzu. Jeśli chcesz- udostępnij proszę
tekst dalej - kto wie, może uratujesz jedną z nas przed takim właśnie związkiem, zanim się rozwinie?
Pozdrawiam,
Strażniczka M.
Zapraszam Cię również na stronę FB Strażniczki Miłości: tutaj
A także do Klubu: tutaj
Na Twitterze: tutaj
I na Instagrama: tutaj
Masz racje, zwykle to wynika z niskiej samooceny, którą odziedziczyliśmy z wychowaniem. Nie akceptujemy siebie, nie kochamy wiec nie wierzymy, ze ktoś wartościowy moze sie nami zainteresowac a jak juz by sie zainteresowal ktoś wartościowy, to i tak go się pozbędziemy bo nie pasuje do naszego wyobrażenia, bo wierzymy, ze to nie moze byc prawda, ze ktoś tak fajny się nami interesuje, pewnie ma złe zamiary. Jakie jest lekarstwo na to? Podnieść własną samoocenę, pokochać i zaakceptować siebie. To nie latwe, wymaga pracy i czasu.
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację. Strach przed tym, że nie zainteresuje się nami ktoś lepszy pcha nas w ramiona nieodpowiednich osób.
Usuń